czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział VI

Pół roku później...

Z Mes'em spotykałam się dalej, dzieliły nas kilometry, ale raz w tygodniu spotykaliśmy się w Hiszpanii lub Niemczech. Dowiedziałam się dużo o nim, jest osobą bardzo wyrozumiałą i opanowaną, ja jestem raczej wybuchową. Różniliśmy się bardzo, ale mimo tego dogadywaliśmy się jak nikt, można było nas nazwać chyba parą. Co tydzień można było przeczytać w gazecie nagłówek "Lira i jej romans z niemieckim piłkarzem." Romans? To nie był romans, Mesut stał się moim całym światem, osobą bez, której ten świat dla mnie już się nie kręcił, już nie istniał. Nic nie mogło nas rozdzielić. Mieliśmy zamiar razem zamieszkać, ale teraz stało się to praktycznie niemożliwe. Od dziś byłam związana z Barcą...Wstałam o 9, zadzwonił do mnie prezes i powiedział, że ma ważną wiadomość. Ogarnęłam się i pojechałam szybko na Camp Nou. Czekali na mnie prezes i obecny trener FCB Pep Guardiola, mój ukochany trener... 
- Siadaj kochanie. - powiedział Pep i odstawił mi krzesło
- No to jaka ta wiadomość, bo raczej się spieszę. - powiedziałam chłodno siadając na skórzane krzesło
- Nie zajmiemy Ci dużo czas, przejdę od razu do tego co ważne. No, więc po wielu rozmowach z Pep'em chcielibyśmy Ci złożyć propozycję. Chcielibyśmy, żebyś został asystentką Pep'a i trenerką od sprawności fizycznej FC Barcelony, zrobiłaś wiele kursów przez ten czasu, jesteś doświadczona, a przede wszystkim mamy do Ciebie wielkie zaufanie. Oczywiście nie musisz podejmować decyzji od razu. - przekazał mi prezes z uśmiechem na twarzy
Zabrakło mi słów, nie wiem czy się cieszę czy jak, Boże co ja mówię zabrakło mi słów. Wyszłam nie odpowiadając. Weszłam na stadion, tam stał Leo Messi, rzuciłam mu się w ramiona, a łzy zaczęły spływać mi po policzku. Leo już wiedział o wszystkim, uśmiechnął się i powiedział:
- No to co mam mówić pani czy trenerko?
Znów zaczęłam płakać, spojrzałam na trybuny i pomyślałam, że mogę znów wrócić, że Camp Nou znowu może być moim domem. Wzięłam Leo za rękę i pobiegłam z powrotem do prezesa i powiedziałam cała zapłakana:
- Chcę tego, przyjmuję propozycję.
Pep i prezes byli wniebowzięci zaczęli mnie przytulać i cieszyć się razem ze mną.
Na drugi dzień Barca przedstawiła mnie w swoim zarządzie. Drugą część sezonu zaczynali już ze mną, znałam ich jak nikt każdego z zawodników, prowadziłam również szkółkę dla małych dziewczynek, która była moim pomysłem. O Mesucie nie zapominałam, dalej rozmyślaliśmy jak razem zamieszkać. Przed Mundialem pojawiła się kolejna kusząca propozycja, asystentka i trenerka od wytrzymałości fizycznej, ale tym razem w reprezentacji Niemiec seniorów, zgodziłam się, gdyż co to takiego raz na pół roku wyjechać z Barcelony na zgrupowanie. Mundial zakończyliśmy na 3 msc. Byłam z nich bardzo dumna, ale czekało nas jeszcze wiele ciężkiej pracy. Jednak po nim pojawił się jeszcze gorszy problem. Kluby zaczęły interesować się Mes'em. Z jednej strony Barcelona, a z drugiej Real Madryt. Mało wtedy rozmawialiśmy, widziałam, że Mesut ma mętlik w głowie. W końcu zdecydował, wybrał Real Madryt. Nie potępiłam jego decyzji, to on wybrał, ja kochałam go takiego jakim był, nawet jak Madridistę. Pod koniec lipca oboje przeprowadziliśmy się do Madrytu. Nie miałam żadnego problemu z dojazdami do Barcelony. Wszystko było ok, w końcu żyłam obok ukochanego, wróciłam na Camp Nou, ale wtedy jeszcze nie wiedziałam jakie moje życie będzie trudne, Cule i Madridista przecież to absurd, dopiero teraz świat sprawdzi naszą miłość...